Kamienica ul. Lwowska 10, Warszawa

937
Fasada - widok ogólny. Fot. Wojciech Kmieć, 2023 r., źródło: MWKZ.

Powstały w latach 1927-1928 dom dla urzędników Banku Polskiego uzyskał układ dwu podwórzowy, z drugim podwórzem półotwartym. Obiekt wzniesiono wedle opracowanego w 1926 r. projektu Zdzisława Mączeńskiego (1878-1961), a na etapie realizacji pewne poprawki nanosił Stanisław Szcześniak (1898-1944). Budynek jest wynikiem swego rodzaju poszukiwań stylowych, które dość często zaczęły pojawiać się w twórczości wielu architektów z początkiem lat 20. XX w. W tym przypadku mamy do czynienia głównie z połączeniem zaadaptowanego na potrzeby art. déco stylu klasycystycznego z połączeniem elementów tzw. polskiej sztuki dekoracyjnej. Budynek uzyskał cztery piętra, z tym że ostatnie zakomponowane jest tak, że zarówno wizualnie, jak i funkcjonalnie pełni rolę poddasza. Na tle otaczającej zabudowy gmach może być uznany za niski, uzyskał jednak aż sześć klatek schodowych. Dwie reprezentacyjne – w domu frontowym i oficynie porzecznej – wykończono w drewnie, co jest rozwiązaniem dość oryginalnym dla warszawskiej czynszówki, szczególnie okresu dwudziestolecie międzywojennego. Drewniane są schody, balustrady, podesty spoczników i parkiety pięter. Użycie drewna jako surowca wykończeniowego w niczym nie przekłada się na skromność, czy nawet pewną surowość wystroju klatek. Klatki boczne we wszystkich czterech oficynach (dwie północne i dwie południowe) mają schody wykończone w lastriko, balustrady ze stalowych prętów, a na spocznikach i piętrach heksagonalne płytki podłogowe, przypominające po ułożeniu plaster miodu. Na szczególną uwagę zasługuje powieszona w przejeździe bramnym odulicznym kapliczka z czasów niemieckiej okupacji, a także płot znajdujący się w drugim podwórzu. Płot ów, ewidentnie przedwojenny, w pewnej swej partii na wycięty cały panel, który potem nieudolnie i niedokładnie przyspawano na powrót do oryginału. Być może to pamiątka z czasów powstania (1944 r.), kiedy to większa część ulicy, znajdująca się pod ostrzałem, nie nadawała się do komunikacji. Kuto wówczas przejścia pomiędzy piwnicami, umożliwiające przemieszczanie się, a tu dla komunikacji z sąsiednim podwórzem postanowiono wyciąć dziurę w ogrodzeniu. Jeśli teoria ta jest prawdziwa, warto tę pamiątkę wyeksponować.

::: Sfinansowano ze środków Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj