Najprawdopodobniej jeden z najstarszych domów w okolicy. Mimo, iż spod ładnie odnowionej jasnej elewacji wyglądają nowe okna, to po chwili obserwacji można dość do takiego właśnie wniosku, jak ten postawiony powyżej. Otóż mimo, iż kamieniczkę wzniesiono bez przejazdu bramnego i bez zamkniętego podwórza, to jednak postawiono (a może stała już wcześniej) typową rodem z XIX wieku podwórzową oficynę podłużną (równoległą do wschodniej granicy działki). Posadowioną w ostrej granicy i ślepą ścianą szczytową górującą nad placem sąsiada. Na nowodzyskanych przez Warszawę peryferiach (spod esplanady), mało kto budował w ten sposób po I wojnie światowej i to szczególnie w okolicy, w której dotychczas nie było zabudowy mieszkalnej. Oficyna ta niszczała do w 2010 r., kiedy to wkomponowano ją w nowy gmach wypełniający dość szczelnie tyły działki. Zapewne także wtedy dom frontowy otynkowano. Makijaż ten oczywiście nie przeszkadza, ale trochę maskuje prawdziwy wiek obiektu. Wszytko staje się jednak jasne po wejściu na klatkę schodową. Mimo, że dom ma tylko dwa pietra, to gdyby nie widok zza okna, można by pomyśleć, że mamy do czynienia z któraś ze śródmiejskich kamienic. Wiele detali takich, jak heksagonalne płytki, biegi schodów, spoczniki i podesty na piętrach, balustrada i poręcz, a także zakończenie jej na ostatnim piętrze wraz z półkoliście uformowanym oknem przy ostatnim spoczniku; wszystko to przekonuje nas o tym, że albo kamienica powstała jeszcze przed I wojną światową, albo architekt był starszej daty, a niemodne materiały i przestarzały projekt nie przeszkadzały zamawiającemu, zważywszy, że były zapewne nieco tańsze, …albo jedno i drugie wespół. Tak czy inaczej – obiekt ten stanowi ciekawy przypadek odstępstwa od niepisanej, zwyczajowej normy budowlanej panującej wówczas w tej okolicy, preferującej raczej styl modernistyczny z konotacjami funkcjonalistycznymi, niż odchodzące w już wówczas w przeszłość i trącące myszką, reminiscencje belle epoqe.