Kamienica ul. Śniadeckich 20, Warszawa

985
Elewacja - widok ogólny od ulicy (od południa). Fot. Agnieszka Dziubiel, 2023 r., źródło: AOD IV.

Kamienica, pierwotnie trzypiętrowa, została wzniesiona pomiędzy rokiem 1897 a 1901, co można wyczytać  z planów Lindleya. Jednak w taryfach domów posesja zaczyna się pojawiać (podobnie jak sąsiednie – pod numerami 22 i 18) dopiero od 1906 r. Przyczynę takiego stanu rzeczy próbowaliśmy wytłumaczyć przy opisie kamienicy sąsiedniej (ul. Śniadeckich 18), gdzie czytelników odsyłamy. Jako właściciela wymienia się w 1906 r. Mośka Włodawera, który był posiadaczem nieruchomości przynajmniej do 1915 r. (wówczas już do spółki z niejakim Langiem). Dom zaprojektowano zapewne, podobnie jak sąsiednie, w duchu eklektyzmu. Niestety, dziś nie wiadomo, jak dokładnie wyglądał. Referat Gabarytów nie objął tej ulicy, a dom został dość poważnie uszkodzony w czasie II wojny światowej, co zaowocowało bardzo daleko idącymi przekształceniami, zarówno elewacji frontowej, jak i wnętrz. Mimo to odbudowano go po wojnie, a zrobił to prywatnym sumptem prawowity właściciel. Próbując zminimalizować koszty, kamienicznik wykorzystał dolne partie murów oraz materiał budowlany z drugiej ręki, pozbierany bądź to w okolicy, bądź na terenie własnej posesji. Widać to wyraźnie po metamorfozach, jakie przechodzi z każdym piętrem główna klatka schodowa. Na parterze zachowane są marmurowe schody, stopnie z otworami na system prętów przytrzymujących dywan itd. Na niższych spocznikach pojawiają się płytki ułożone w dwubarwne karo – miejscami potrzaskane. Wyżej po bokach stopni pojawia się lastriko, a same stopnie wyglądają, jak wzięte z węższych schodów. Na spocznikach pojawia się mozaika ułożona z kawałków marmuru w różnych kształtach – te ewidentnie ułożonego wtórnie ze starych stopni (dziurki na imaki podtrzymujące dywanowe pręty). Wyżej w ogóle znika marmur, a schody stają się w pełni lastrikowe. Balustrada od samego dołu jest nowa – powojenna, skonstruowana być może z wykorzystaniem starych prętów. Tralki ustawione wtórnie parami na każdym ze stopni, na wyższych piętrach połączono ze sobą przyspawanymi prętami, mającymi imitować wzór balustrady. Spaw był słaby, stąd i niektóre pręty z czasem zostały wyrwane przez wandali. Gdyby kamienicę odbudowywano państwowym sumptem, zapewne ujednolicono by wystrój klatki. Ostatnia kondygnacja jest najprawdopodobniej całkowicie nowa, z małymi mieszkankami w układzie korytarzowym. W przejeździe bramnym z oryginalnego wystroju zachowały się szyny do odrzwi i część płytek, które zapewne po wojnie ułożono w „ścieżki”, tak aby przynajmniej częściowo wypełniały podstawowe trakty komunikacyjne – środek przejazdu i dojścia do drzwi klatki schodowej i stróżówki. Oby przy ewentualnym remoncie nie zastąpiono tych pierwotnych elementów nowymi materiałami. Zachowane detale są dziś świadkami powojennej, a przecież już historycznej epoki odbudowy Warszawy przez samych warszawiaków, a nie władzę, która w wielu przypadkach czekała na odremontowanie nieruchomości i dopiero wtedy odbierała ją właścicielowi. Co do oficyn, to w obu zachowane są schody drewniane, wzdłuż których pojawiają się również drewniane szersze obramowania kojarzące się z ułatwieniem przy wciąganiu towarów na wyższe piętra – rozwiązanie dość nietypowe choćby z racji ekskluzywnej okolicy, w której powstał opisywany dom. Być może wyjaśnienie jest inne – może tu także oryginalne stopnie uległy zniszczeniu, a te które są dziś, przeniesiono skądinąd. A że były nieco węższe, to całość przekonstruowano, czego efektem jest biegnąca wzdłuż ściany drewniana maskownica.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj